wyprawy rowerowe
 
home .:. mapa  .:. galeria .:. informacje praktyczne



Podróżuję rowerem by być bliżej ludzi...

Uwielbiam zatrzymywać się przy małych sklepikach, kupować wodę i ciasteczka, siadać na ławce
i obserwować życie dookoła. Dosyć szybko pojawiają się ludzie, z którymi zaczynam rozmowę.
Często dotykają roweru, sprawdzają powietrze w kołach, patrzą na licznik, podnoszą
do góry ciężkie sakwy. Pokazuję im wtedy mapę z moją drogą. Wyciągam aparat
 i robię zdjęcia. Taki typ kontaktu sprawia, że dosyć szybko staję się dla nich
kimś innym niż zwykły turysta przejeżdżający autobusem lub samochodem,
który nie ma czasu na rozmowy. Takich kontaktów szukam w każdym wyjeździe.

W Maroko właśnie tego mi zabrakło

Spotkałem wielu ludzi, którzy pytali „jak się masz?”, „skąd jesteś?”.
A potem nieuchronnie następowało: „nie masz czasem papierosów?”,
„może dałbyś mi 1 Euro?”, „mam na sprzedaż ciekawą pamiątkę
z Maroko. Naprawdę tanio...”. Nawet w oczach dzieci błyszczały
banknoty o bardzo konkretnych nominałach.
Widziałem wiele fotogenicznych, interesujących, szlachetnych
twarzy, które przybierały obraz gniewu, gdy tylko zauważyły
mój aparat fotograficzny. W Maroko po raz pierwszy
ktoś ukradł rzeczy z moich rowerowych sakw i dlatego
postanowiłem nigdy nie spuszczać roweru z oczu tak
jak robiłem to w Laosie, gdzie mogłem zostawić
wszystko na środku wioski, pójść na fotograficzne łowy
 i wrócić po godzinie mając gwarancję, że wszystko będzie
w najlepszym porządku.

W Maroko po raz pierwszy jakiś dzieciak rzucił we mnie kamieniem
a inny pchnął mój rower. Po raz pierwszy ktoś obudził mnie
o 5 nad ranem twierdząc, że już czas żebym sobie stąd pojechał.

I pojechałem.

 .:. 18 dni podróży
 .:. przejechane ponad 1200 km
 .:. trasa z Fez do Marrakeszu